http://www.pokemon-crystal.aaf.pl

Ktoś wkradł się na moją pocztę, więc kończymy zabawę na tej domenie. Nie myślcie sobie, żę to oznacza koniec Crystala! Po prostu się przeporwadzamy. Tutaj = http://www.pokemon-crystal.aaf.pl

Ogłoszenie

Ktoś wkradł się na moją pocztę, więc kończymy zabawę na tej domenie. Nie myślcie sobie, żę to oznacza koniec Crystala! Po prostu się przeporwadzamy.


http://www.pokemon-crystal.aaf.pl

#1 2012-06-10 18:44:52

 SZATAN7

http://i.imgur.com/G4Kzq.png

13125568
Skąd: we mnie tyle wdzięku? :3
Zarejestrowany: 2011-06-01
Posty: 6666
Starter: Riolu :3

Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Cześć i czołem, kluski z rosołem. :3
Yup, to znowu ja, z kolejnym dzikim FF'em. Uprzedzę Was, że nie piszę o pokemonach ani niczym takim. Generalnie jest to takie ot sobie opowiadanie, na które naszła mnie ochota niedawno. Jeśli będzie się Wam podobać, i będziecie komentować - lenie - to z pewnością będę pisać dalej i dalej, aż do końca...i jeszcze dalej c:
W każdym bądź razie, jak pisałam powyżej, komentarze są bardzo, ale to bardzo mile widziane, gdyż dzięki nim wiem, co należało by poprawić, a czego starać się używać więcej i takie tam pierdoły.

Tytuł z pewnością jakiś z biegiem czasu wymyślę..^^


Prolog




        Siedziałam z rodzicami w barze, świętując awans mojego taty. Miał zostać kierownikiem w całkiem sporej firmie marketingowej. Moja mama nie pracowała, dlatego to na ojca spadł cały ciężar utrzymania rodziny. Nie można się było zatem dziwić, że gdy otrzymał awans rodzice wpadli w euforię. Nie, żeby wcześniej nam czegoś brakowało, jednak zawsze były ograniczenia, które teraz moglibyśmy zbyć machnięciem ręki. Cieszyłam się również z nimi, ale jak to zwykle bywa, spędzanie piątkowego wieczoru w barze, z promieniejącymi rodzicami nie było na liście moich priorytetów. Byłam umówiona z Agnes na maraton filmowy, który wyparował wraz z wtargnięciem mojego taty do domu. I oto jestem, zanudzona, opierając głowę na dłoniach  przy jednym z licznych stolików. Moi rodzice właśnie mieli coś podobnego do burzy mózgów i gestykulowali gorączkowo, kiedy mama zerknęła na mnie kątem oka i cały jej entuzjazm wyparował.
- Co jest skarbie? Nie cieszysz się?  - zapytała zmartwionym tonem.
      Na jej czole pojawiły się zmarszczki dezorientacji.
- Wszystko w porządku. Po prostu źle się czuję. – odpowiedziałam potrząsając głową, z nadzieją, że w to uwierzy i odpuści.
- Chcesz wrócić do domu? – zapytał od razu tata, pospiesznie wygrzebując z kieszeni klucze.
       Powstrzymałam cisnący mi się na usta szeroki uśmiech. Tata zawsze wiedział, czego tak naprawdę mi potrzeba. Mówi się, że to kobiety lepiej się rozumieją i tak dalej, ale w moim przypadku, to mój tata był kotwicą, do której zawsze zwracałam się z problemami.
- Byłoby świetnie. – mruknęłam i chwyciłam klucze, mocno je ściskając.
- No dobrze. Tylko uważaj na siebie. Wrócimy późno, nie czekaj na nas. – oznajmiła mama z troską w głosie, mimo, że nie dało się nie zauważyć tej radości, która ją otaczała.
        Obróciłam się na pięcie i skierowałam do wyjścia. Bar o tej porze nie był za bardzo zatłoczony, jednak nie było żadnych wolnych stolików. Większość z nich zajęta była przez pary zakochanych lub grupki przyjaciół. Patrząc na nich poczułam ukłucie tęsknoty. Nie należałam do brzydkich, czy nie lubianych, ale nigdy nie miałam nikogo, z kim mogłabym spędzić taki wieczór. Mogłam liczyć tylko na Agnes, moją jedyną prawdziwą przyjaciółkę, chociaż i ona nie mogła być wszędzie.
      Zbeształam się mentalnie. Nie pora na rozpaczanie nad swoim życiem. Przepchnęłam się obok umięśnionego mężczyzny z grubą pieszczochą na szyi oraz ciężką, skórzaną kurtką zarzuconą niedbale na plecy i stanęłam w drzwiach. Mimowolnie odwróciłam się, aby zerknąć na moich rodziców. Trzymali się za ręce, uśmiechając się do siebie nawzajem. Tata pochylił się nad stołem, aby pocałować mamę…
      …i potem rozpoczął się chaos. W jednej chwili stałam w barze, obserwując moich rodziców, by w następnej zostać odrzuconą gwałtownie na ścianę. Impet uderzenia był tak duży, że straciłam oddech w płucach. Ludzie zaczęli wrzeszczeć, i czym prędzej wybiegali z baru. Niestety, ale na ich drodze stanęła grupa mężczyzn, wszyscy odziani w czerń. Nim zdążyłam choćby mrugnąć otworzyli ogień, strzelając do wszystkich znajdujących się w barze ludzi. Zmusiłam moje kończyny do ruchu, i doczłapałam się do lady, za którą się schowałam. Moje serce waliło tak głośno, iż byłam pewna, że ktoś je usłyszy. Ręce mi się trzęsły. Miałam mętlik w głowie. Czego oni chcieli? Dlaczego zabijali tych wszystkich niewinnych ludzi? Moi rodzice… moje serce zamarło. Przełknęłam gulę strachu i wychyliłam się delikatnie, skanując wnętrze baru, a raczej to, co z niego zostało. Wszystkie stoły zostały poprzewracana, krzesła połamane, pułki oraz obrazy zdobiące ściany baru zostały porozrzucane po całej podłodze, a wśród nich wszędzie widziałam krew. Krew, i ciała martwych ludzi.  Z głębi baru nadal dało się słyszeć strzały z broni automatycznej. Jednak to mnie nie obchodziło. Moje myśli zaprzątali moi rodzice, których nie mogłam zauważyć.
     Coś stęknęło pod połamanym stołem. Nasłuchiwałam kroków, ale jako, że nie usłyszałam żadnych postanowiłam zaryzykować i najciszej jak umiałam doczołgałam się do tej osoby. Wiedziałam, że muszę jakoś jej pomóc, mimo, że lekcje z pierwszej pomocy przespałam. Odsunęłam delikatnie blat stołu. Zasłoniłam twarz dłonią, tłumiąc krzyk. To był mój tata a obok niego mama. Tato ledwo oddychał, mama leżała nieruchomo.
- Ttato…- wyszeptałam, czując, jak łzy spływają mi po policzku. – Tatusiu, proszę..
- Rachel..ucciekk..a.a..j. – wycharczał mój tata, resztką sił.
        Moje gardło ścisnęło się i nie mogłam nic powiedzieć. Złapałam dłoń mojego taty i ścisnęłam mocno. Uciekać? Na pewno nie.
- Spokojnie tato, jakoś ci pomogę. Znajdę… - powiedziałam, rozglądając się na boki, w poszukiwaniu czegokolwiek, czym mogłabym zatamować krwawienie.
- Uciekaj..- powtórzył tata, po czym jego dłoń zwiotczała. Umarł.
     W następnym momencie poczułam rozsadzający ból z tyłu czaski i wszystko pokryła ciemność.

Ostatnio edytowany przez Itaschi (2012-06-10 21:53:21)



http://i46.tinypic.com/oubdyv.png


"Nawet diabeł może zapłakać, gdy rozejrzy się po piekle i zrozumie, że jest tam sam."

Offline

 

#2 2012-06-10 21:32:40

 JEZUS

http://i282.photobucket.com/albums/kk253/Quizler/Sprites%20and%20Stuff/pinkiesprite.png

Skąd: Woj. Lubelskie
Zarejestrowany: 2011-03-23
Posty: 9809633
WWW

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Najpierw błędy ;3

Itaschi napisał:

Obróciłam się napięcie i skierowałam do wyjścia.

Chyba nie chodziło ci o takie napięcie elektryczne? ;] Oczywiście wiem, że to tylko brak spacji, ale cóż... i tak się będę czepiała.

Itaschi napisał:

Niestety, ale na ich drodze stanęła grupa mężczyzn, wszyscy ubrani w czerń.

Nie jestem pewna, czy można tak napisać, ale trudno. Może wystarczy "na czarno"?

No, no... tylko dwa błędy, które ujrzałam. Nie znam się na stawianiu przecinków w zdaniu, więc czy dobrze to zrobiłaś nie mogę ci powiedzieć. Ale pewnie jest okey ^_^ Ortografia w porządku.
Opowiadanie wydaje się być całkiem interesujące. Ciekawy pomysł na rozpoczęcie. Prócz śmierci rodziców nie ma motywów powtarzających się u większości FF'ów. To bardzo dobrze, bo nie lubię czytać po raz dwudziesty dzieła w którym chodzi o to samo co w poprzednich dziewiętnastu. Słownictwo też masz bogate czego mogę ci pozazdrościć. Jakiego gatunku będzie to opowiadanie? Możesz coś zdradzić, czy muszę czekać do następnej części? Jakiś horror? Będą elementy fantastyki (tylko proszę, żeby nie było czegoś na styl "dziewczyna zdobywa super moce i staje się niepokonana")? Mam nadzieję, że coś z tego fajnego wykminisz.

Offline

 

#3 2012-06-10 21:51:04

 SZATAN7

http://i.imgur.com/G4Kzq.png

13125568
Skąd: we mnie tyle wdzięku? :3
Zarejestrowany: 2011-06-01
Posty: 6666
Starter: Riolu :3

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Na początek, dzięki za te dwa upomnienia, którym natychmiast się zajmę ; )
Co do samego opowiadania, to myślę, że będzie to zwykła młodzieżówka. Motyw z rodzicami faktycznie trochę przereklamowany, ale chciał nie chciał, musiał on być napomniany, zatem z góry przepraszam. Nie, zdecydowanie nie przybędzie nikomu żadnych mocy, ani nic takiego ;P Ogólnie cóż mogę Ci powiedzieć...och, a może jednak wstrzymajmy się do dalszych części? Obiecuję, że I rozdział dodam jutro, więc długo czekać nie będziesz musiała, a jestem pewna, że już po tym pierwszym rozdziale będziesz miała z grubsza wyobrażenie fabuły całego opo.
Oraz oczywiście dziękuję za komplementy odnośnie całokształtu :3



http://i46.tinypic.com/oubdyv.png


"Nawet diabeł może zapłakać, gdy rozejrzy się po piekle i zrozumie, że jest tam sam."

Offline

 

#4 2012-06-11 15:25:53

KRÓLIK SZATANA

http://i.imgur.com/7PjEk.png

Skąd: we mnie ochota na kota?
Zarejestrowany: 2011-08-09
Posty: 666
Starter: akt. Jolteon

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

No to z góry Ci powiadam, że na prawdę fajnie piszesz C:. Tak jak w tym FF'ie na HI to znów trochę nie moje klimaty, ale i tak wciągnęło mnie z powodu twojego stylu pisania (znowu mnie zżera zielona zazdrość od środka, bo kcem pisać jak ty D: ). Jedyne co się rzuciło w oczy to rzeczywiście motyw zginięcia rodziców, który jest już od wieeeeeelu dziesięcioleci wałkowany przez wschodzących dopiero pisarzy (sam też go nie raz używałem @.@), ale znając ciebie to rozwiniesz to na bardzo fajne opowiadanie C:. Pisz dalej i nie kończ tego po kilku rozdziałach tak jak kończyłaś inne, wcześniejsze Fan Ficki .



http://desmond.imageshack.us/Himg809/scaled.php?server=809&filename=agor1.png&res=landing
                                             ~ KP | Box | Bank | Stragan ~       ~ Sygnaturka by Molin; Avatar by Mizu

" And there's nothing wrong with me.
This is how I'm supposed to be.
In a land of make belive,
that don't belive in me. "
                                                         ~ Green Day - Jesus of Suburbia

Offline

 

#5 2012-06-11 17:35:21

 SZATAN7

http://i.imgur.com/G4Kzq.png

13125568
Skąd: we mnie tyle wdzięku? :3
Zarejestrowany: 2011-06-01
Posty: 6666
Starter: Riolu :3

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Wg. mnie wcale nie piszę jakoś świetnie, wręcz przeciwnie, ale bardzo dziękuję :3
Ach, no i ja tam bardzo chętnie mogłabym pisać kolejne rozdziały i pisać, ale jak nikt nie chce komentować, to mam odczucie, że nikogo to nie obchodzi, więc nie dodaję nowych, no :c


Aale, oto obiecany I rozdział. C:  Trochę mi wyszedł długi, i być może za bardzo monotonny, ale jak sami doskonale wiecie, nie może się za dużo dziać już na dzień dobry, no D:
Enjoy it :3

Rozdział 1



       Jechałam na tyłach ekskluzywnego SUV’a, w towarzystwie kilku przerośniętych facetów w smokingach. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy, dzięki czemu mogłam wsłuchać się w cichy warkot silnika. Mimo, że zapewniano mnie, że nic mi nie grozi, a wręcz przeciwnie, nie czułam się zbyt komfortowo w samochodzie napchanym po brzegi testosteronem. Fakt, że ani jeden z tych mężczyzn nie przejawiał oznak życia również nie pomagał.
      Bębniłam mimowolnie palcem w szybę, rozglądając się na boki. Akurat przejeżdżaliśmy mało ruchliwą drogą, biegnącą przez las. Z początku moje serce zaczęło bić nierówno, jednak odprężyłam się  gdy zadzwonił telefon, i mężczyzna po drugiej stronie linii zapewnił, że już niebawem będziemy na miejscu. Powinnam zapewne zdenerwować się jeszcze bardziej, ale miał tak łagodny i szczery głos, że wszystkie moje zmartwienia odeszły na drugi plan i zrelaksowałam się .
        Jakiś kwadrans później SUV zatrzymał się przy masywnej, stalowej bramie. Była na tyle wysoka, że nie byłam w stanie zobaczyć, co się znajduje po drugiej stronie. Przypuszczałam jednak, że będzie to coś w rodzaju bunkra albo hangaru, bo z pewnością nie będzie to 5-gwiazdkowy hotel w środku puszczy. Brama otworzyła się mechanicznie i kierowca ruszył na przód. Minął bramę oraz niewielką budkę, przy której siedziała grupka umięśnionych mężczyzn w mundurach i zatrzymał się.
         Moja obstawa wysiadła, po czym jeden z nich przytrzymał mi drzwi. Skinęłam mu uprzejmie, a następnie zaprowadzili mnie do środka budynku. Na środku korytarza stał mężczyzna – również w garniturze – z lekkim uśmiechem na twarzy. Podszedł do nas i wyciągnął do mnie swoją dłoń.
-  Kevin Dale. – powiedział miękko, a ja zorientowałam się, że to on rozmawiał ze mną przez telefon.
- Rachel Sa.. –
- To już nie jest twoje imię, moja droga. – przerwał mi łagodnie Kevin.
         Spojrzałam na niego zdezorientowana i poczułam jak moje gardło zaciska się. Jak to, to już nie jest moje imię?
- W takim razie… kim jestem? – zapytałam cichym, drżącym głosem, ze wzrokiem  wbitym w podłogę. Czułam, jak łzy zaczynają wypełniać moje oczy, ale odpędziłam je kilkoma stanowczymi mrugnięciami.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Pozwól za mną. Na pewno zmęczyłaś się podróżą. – powiedział, i ujął mnie pod łokieć. Skinął mężczyznom stojącym dookoła mnie i skierowaliśmy się w głąb korytarzu. – Chociaż zapewne nie tylko podróżą. – dodał cicho, gdy zostaliśmy sami.
      Kevin poprowadził mnie do niewielkich, ciemno-szarych drzwi. Za pomocą karty magnetycznej otworzył je, i przepuścił mnie pierwszą. Wnętrze tego pokoju nie było wytworne ani kosztowne. Właściwie, można by powiedzieć, że zostało zaprojektowane z myślą o prostocie. Jedno łóżko, obok którego stała mała drewniana komoda z kilkoma książkami, szafa w rogu pokoju i małe drzwi, zapewne prowadzące do łazienki. Nie, żeby mi to przeszkadzało – w tym momencie nic mnie nie obchodziło.
- To będzie twój pokój przez najbliższy czas. Jak się zaadaptujesz, zmienimy ci miejsce zamieszkania i będziesz mogła zacząć wszystko od nowa. – wyjaśnił pan Dale, pocierając czoło w wyraźnym geście zmęczenia.
     Usiadłam bez słowa na brzegu łóżka i przyjrzałam się mojemu opiekunowi. Był średniego wzrostu, dobrze zbudowanym mężczyzną. Co prawda na jego twarzy zaczynały się pojawiać zmarszczki, które otaczały jego szare oczy, a w jego ruchach dało się wyczuć zmęczenie i rezygnację. Miał ciemno brązowe, lekko kręcone włosy, które bezwładnie opadały mu na czoło, przez co wyglądał niemal chłopięco, co było niezwykle zabawne, zważywszy na fakt, że był zdecydowanie po pięćdziesiątce.
- Chciałabyś mnie o coś zapytać?
        Podniosłam wzrok, słysząc to pytanie. Normalnie pewnie roześmiałabym się, albo odpowiedziała z sarkazmem, ale tak naprawdę chyba nic nie pozostało ze starej mnie. Dodatkowo, faktycznie miałam masę pytań, co również bardzo rzadko mi się zdarzało wcześniej.
     Wzięłam głęboki wdech i zacisnęłam dłonie po bokach w pięści.
- Co ze mną będzie? – było to pierwsze pytanie, jakie mi przyszło na myśl, i chyba najważniejsze.
     W pokoju zapanowała cisza. Słyszałam swój oddech, drżący, płytki, jakbym właśnie przebiegła nie wiadomo ile kilometrów. Odważyłam się zerknąć na Kevina aby sprawdzić, czy go zdziwiłam? Zdenerwowałam? Wyraz twarzy miał zasmucony, wzrok zamglony wspomnieniami, jednak szybko zamrugał i spojrzał na mnie.
- Otrzymasz nową tożsamość i będziesz żyć tak, jak żyłaś wcześniej. – oznajmił bezbarwnym tonem. Na powrót przyodział maskę obojętności przez co poczułam, jak wzbiera we mnie gniew.
- Jak dawniej? – zapytałam podniesionym tonem, po czym roześmiałam się, bynajmniej nie wesoło. – Nic już nie będzie jak dawniej. Moi rodzice nie żyją! Tam gdzieś na zewnątrz mordercy mojej rodziny siedzą sobie przed telewizorami, albo szykują się na kolejny atak, a ty stoisz tu spokojnie i udajesz, że wszystko jest w porządku! – krzyknęłam, czując, jak łzy spływają mi po policzkach. Ręce zaczęły mi się trząść, jednak ja jeszcze nie skończyłam. – Nie chcę tak żyć. Ty nawet nie wyobrażasz sobie, jak to jest stracić każdego, kogo się kochało, każdego na kim ci zależało. Zostałam sama, nie mam pieniędzy, żeby przeżyć, nie mam nic. – dodałam, łamiącym się głosem.
- Nie to miałem na myśli. I doskonale wiem, jak się czujesz. – odpowiedział ostro Kevin spoglądając na nie spod przymrużonych powiek. – Wiem, że w ciągu 24 godzin wiele przeszłaś i obecnie nie jesteś w stanie racjonalnie myśleć. Jesteś roztrzęsiona i zagubiona, i rozumiem to. Wiedz jednak, że tutaj nikt nie toleruje takich napadów histerii. Odpocznij, prześpij się, uporządkuj wszystko. Później przyjdę do ciebie i wszystko sobie wyjaśnimy. – burknął nieco łagodniejszym tonem i wyszedł.     
     Otarłam policzki i wzięłam kilka uspokajających oddechów.
     W głowie nadal pobrzmiewały mi słowa pana Dale’a.  Że niby wie, co przeszłam? Tak, jasne. Poza tym, zdecydowanie nie było u mnie problemem racjonalne myślenie.  Mam zaledwie 16 lat, czego on się spodziewał? Że będę wesoło podskakiwać jak małe, głupie dziecko? Zdecydowanie nie. Przeszłam za wiele, aby teraz ukazywać beztroskę.
       Potrząsnęłam głową, która zaczynała boleśnie pulsować. Nie czas teraz na takie rozważania – pomyślałam, powtarzając słowa Kevina. Mimo, iż zamieniłam z nim niewiele słów, a dodatkowo praktycznie nic o nim nie wiem, czułam, że mogę mu ufać. Może i zachowywał się względem mnie dość chłodno i obojętnie, ale byłam pewna, że pod tą fasadą zimnego opiekuna czai się porządny, uprzejmy mężczyzna.
      Zamknęłam oczy i położyłam się na łóżku, cofając się w czasie do wydarzeń z poprzedniej nocy. Klub, głośna, dudniąca muzyka wypełniająca całe otoczenie, moi rodzice i ja. Później ni stąd ni zowąd rozpętał się chaos. Szkło latało w powietrzu tak jak i pociski, ludzie krzyczeli i biegali, przepychając się nawzajem. Upadając na podłogę odczołgałam się w stronę baru, już w połowie zdemolowanego. Schowałam się pod ladą i modliłam, aby to wszystko minęło, aby ci ludzie sobie poszli i zostawili to miejsce w spokoju. Oczywiście nic takiego się nie wydarzyło, z wyjątkiem śmierci mojej rodziny.
      Przekręciłam się na bok i zacisnęłam powieki. Nie mogę wiecznie wspominać tej tragedii. Będzie ciężko i zdecydowanie wszystko ulegnie diametralnej zmianie, ale nie poddam się. Moi rodzice chcieliby, abym walczyła, i tak też uczynię. Nie zmienię się w pustą skorupę bez uczuć.
      Z tym postanowieniem wychyliłam się z łóżka i sięgnęłam po pierwszą lepszą książkę, leżącą na komodzie. Okazało się, iż była to powieść fantastyczno-naukowa o ludziach, którzy badali zdolność porozumiewania się między delfinami, gdzieś na Wielkiej Rafie Koralowej. Nigdy nie byłam fanką takich gatunków, jednak na przekór sobie zaczęłam czytać ten tomik.
       Nagle usłyszałam ciche pukanie do moich drzwi. Zamknęłam zdziwiona książkę i odłożyłam ją na blat. Wstałam i przeciągnęłam się, zerkając z niedowierzaniem na zegarek na mojej dłoni. Czytałam przez ponad 4 godziny! Zapewne nadal wzdychałabym nad moim dziwnym przypadkiem, ale pukanie rozległo się ponownie. Czym prędzej sięgnęłam po klamkę i nacisnęłam ją, wpuszczając promienie światła z korytarzu do mojego zaciemnionego pokoiku.
        W progu stał Kevin, z dłońmi wciśniętymi w kieszenie. Przyjrzałam mu się dokładnie od góry do dołu. Zmienił swoje ubrania z garnituru na coś bardziej codziennego – wygodne, ciemne spodnie oraz sweter w serek. Przyglądał mi się badawczo.
- W czymś mogę pomóc? – spytałam uprzejmie, spotykając się z nim wzrokiem.
- Istotnie. Chciałbym, żebyś porozmawiała z szefową, która cię wprowadzi, a później ja dokończę prezentację. – powiedział swoim zwykłym, poważnym tonem.
       W zamyśleniu zerknęłam na mój lekko pognieciony T-shirt i sprawne jeansy. Zapewne powinnam udać się na takie spotkanie w czymś bardziej formalnym, ale nie bardzo miałam w co się przebrać. Zagryzłam wargę w lekkim zażenowaniu.
- Tym się nie przejmuj. Wyglądasz świetnie. – rzucił Kevin, jakby czytał mi w myślach. Co jak co, ale zdecydowanie mi tym pomógł, oraz dodatkowo polubiłam go jeszcze bardziej. Przez chwilę nawet przypominał mi mojego tatę, który bez słów potrafił czytać ze mnie jak z otwartej księgi. Zanim jednak łzy mogły znów wypełnić moje oczy, szybko zamrugałam, odganiając te wspomnienia. – A teraz pozwól za mną. – oznajmił pan Dale, zupełnie nieświadomy mojej wewnętrznej rozterki.
       Skinęłam głową, i wyszłam z pokoju, zamykając drzwi. Kevin poprowadził mnie przez cały korytarz, aż do niewielkich drzwi. Za nimi znajdowało się małe pomieszczenie, charakterystycznie obłożone, które – ku o jakże wielkiemu zdziwieniu – okazało się windą. Na tarczy były numerki od – 5 do 15. Kevin przycisnął numerek 10, po czym winda z cichym brzękiem ruszyła.
       Zdezorientowana jak i zaciekawiona zerknęłam na mojego towarzysza.
- Co się znajduje na piętrach poniżej 0? – zapytałam cicho.
- Laboratoria, przede wszystkim oraz kilka biur pracowników.
- Laboratoria?
- Przecież mówię.
- Po co wam tutaj laboratoria? I w ogóle gdzie ja jestem? – na wpół szepnęłam na wpół pisnęłam. Tak właściwie nie bardzo interesowało mnie moja obecna lokalizacja, a nawet otaczający mnie ludzie. Było mi wszystko jedno. I ta myśl zmroziła mi krew w żyłach. Równie dobrze mogłabym być przetrzymywana w jakiejś kwaterze zabójców moich rodziców, a i tak nic bym nie mogła z tym fantem zrobić.
    Wzdrygnęłam się.
-  Jesteśmy tajną organizacją, dbającą o bezpieczeństwo naszych obywateli. Nie musisz się niczego obawiać. – wyjaśnił spokojnie Kevin, faktycznie mnie uspokajając.
- Coś jak świadkowie koronni? – zażartowałam.
- Dokładnie tak. Z tym, że my jesteśmy jeszcze bardziej…. ach, skryci. Oraz skuteczniejsi. – powiedział miękko Kevin, i posłał mi lekki uśmiech.
         Chciałam się go zapytać, czymże sobie zasłużyłam na aż takie wyróżnienie oraz ochronę, ale winda właśnie stanęła, ukazując nam prosty, pomalowany na szaro hol, prowadzący do ogromnych, masywnych, dwuskrzydłowych drzwi. Bez zadawania zbędnych pytań wiedziałam, że to biuro szefowej tegoż miejsca.
        Przeszliśmy w ciszy przez hol. Już miałam nacisnąć na klamkę, gdy Kevin złapał mnie delikatnie za ramię.
- Bądź miła i postaraj się nie wybuchać tak, jak w rozmowie ze mną. – poradził uprzejmie.
- Już się otrząsnęłam. Przynajmniej na razie będę spokojna. – zapewniłam z krzywym uśmiechem.
       Pan Dale pokręcił głową z rozbawieniem i pchnął ogromne drzwi.
        Wystrój zdecydowanie robił wrażenie. Samo biuro było ogromnym pomieszczeniem, z wielkimi oknami, przysłoniętymi ciemno zielonymi zasłonami. Pod ścianą stało ogromne, machoniowe biurko, całe pokryte licznymi papierami. Znajdował się również na nim niewielki laptop, przy którym obecnie pracowała blond włosa kobieta.
        Na dźwięk otwieranych drzwi uniosła wzrok znad komputera i spojrzała na Kevina, po czym przeniosła swój kalkulujący wzrok na mnie. W jej oczach widać było inteligencję i przebiegłość. Zlustrowała mnie całą, i skrzywiła lekko gdy przyjrzała się dokładniej moim spodniom, które nie jedno przeszły.
         Bez słowa odepchnęła się od biurka i wstała. Teraz mogłam się jej lepiej przyjrzeć. Miała krótkie siwo-blond włosy, kończące się przy uszach. Ubrana była w ciemno fioletowy komplet: buty na lekkim obcasie, prosta spódnica do kolan oraz ciemny żakiet. Dałabym jej około pięćdziesięciu paru lat, a może nawet i sześćdziesiąt. O dziwo, gdy tak na nią spoglądałam nie poczułam tej sympatii, jaką czułam w stosunku do Kevina.
- Witaj moja droga.  Jestem Evelyn Harshville. – powiedziała matowym tonem i wyciągnęła w moją stronę swoją drobną dłoń.
          Nie paliłam się, aby jej dotykać, ale wiedziałam, że pewnych rzeczy – choćby się nie chciało – robić nie wypada. Tak więc nie mogłam jej zignorować i najdelikatniej potrząsnęłam jej kościstą ręką.
- Ja…- zaczęłam, nie do końca pewna, co powinnam powiedzieć. W końcu Kevin mówił, że już nie nazywam się Rachel Senark. Postanowiłam powiedzieć jej cóż, prawdę. – Wcześniej nazywałam się Rachel Senark, ale teraz nie sądzę, aby tak było. – bąknęłam zażenowana.
        Kobieta roześmiała się, ale nie był to przyjemny dźwięk. Machnęła lekceważąco dłonią w moim kierunku i cofnęła się do biura.
- Kevin, zabierz ją na zmianę charakteryzacji, a potem wypełnij z nią odpowiednie formularze. Gdy wszystko będzie załatwione podeślij mi ją. – powiedziała na powrót zachrypniętym głosem i zaczęła stukać na klawiaturze. Cóż, mniej subtelnego odprawienia jeszcze nie doświadczyłam. W tym też momencie wiedziałam, że nie będzie ono moim ostatnim.
          Kevin bez słowa wyprowadził mnie z biura pani Harshville i poprowadził w stronę windy. Znowu.
- Urocza z niej kobieta. – powiedziałam sucho.
- Evelyn ma trudny charakter. Zresztą i tak teraz była nader miła. – odpowiedział Kevin ze znużeniem.
       Skoro tak… Może jakoś przemogę tą niechęć. Zresztą, nie to obecnie zaprzątało mi myśli.
- Na jaką charakteryzację? I co będziemy wypełniać? – zapytałam podejrzliwie.
      Kevin spojrzał na mnie z rozbawieniem, irytacją oraz lekkim smutkiem. Nie wiem czemu, ale ta kombinacja mnie przeraziła, oczywiście prawdziwą bombą było to, co powiedział potem.
- Moja droga, czas stworzyć nową ciebie.

Ostatnio edytowany przez Itaschi (2012-06-11 19:29:03)



http://i46.tinypic.com/oubdyv.png


"Nawet diabeł może zapłakać, gdy rozejrzy się po piekle i zrozumie, że jest tam sam."

Offline

 

#6 2012-06-11 19:10:46

 JEZUS

http://i282.photobucket.com/albums/kk253/Quizler/Sprites%20and%20Stuff/pinkiesprite.png

Skąd: Woj. Lubelskie
Zarejestrowany: 2011-03-23
Posty: 9809633
WWW

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Więc na sam początek błędy, które dostrzegły moje oczka.

Itaschi napisał:

Akurat przejeżdżaliśmy mało ruchliwą drogą, biegnącą przez las. Z początku moje serce zaczęło bić nierówno, jednak zrelaksowałam się  gdy zadzwonił telefon, i mężczyzna po drugiej stronie linii zapewnił, że już niebawem będziemy na miejscu. Powinnam zapewne zdenerwować się jeszcze bardziej, ale miał tak łagodny i szczery głos, że wszystkie moje zmartwienia odeszły na drugi plan i zrelaksowałam się.

Powtórzenie C: Może to mało istotne, ale jest. Można przecież zastąpić jedno z wyrażeń. Od razu będzie lepiej.
+ Potem zauważyłam jeszcze kilka powtórzeń, np. "zatrzymał się", "jego", ale myślę, że sama je zaraz wyszukasz.

Itaschi napisał:

Za nimi znajdowało się małe pomieszczenie, charakterystycznie obłożone, które – ku o jakże wielkiemu zdziwieniu – okazało się widną.

Mała literówka. Niah.

Itaschi napisał:

Ubrana była w ciemno fioletowy komplet: buty na lekkim obcasie, prosta, spódnica do kolan oraz ciemny żakiet.

Bez tego przecinka po "prosta". Tak mi się wydaję.

Słownictwo jak zwykle bogate. Sformułowania, zwroty itp. tak samo. Spodobało mi się to "przyodział maskę obojętności". Takie poetyckie ^_^  Wciągam się coraz bardziej. Troszkę to póki co smutne (chociaż możliwe, że mam takie odczucie po obejrzeniu smutnego odcinka), ale wiem, że chodzi o nastrój. Budujesz go bardzo ciekawie. Czytając ten FF łatwo mogę sobie wszystko wyobrazić. Podoba mi się : > Normalnie serial mogłabym nakręcić, gdyby dostarczono mi dobry sprzęt filmowy oraz aktorów. Hihi. Czy jutro ukaże się kolejna część? Proszę :3

Offline

 

#7 2012-06-11 19:25:18

 SZATAN7

http://i.imgur.com/G4Kzq.png

13125568
Skąd: we mnie tyle wdzięku? :3
Zarejestrowany: 2011-06-01
Posty: 6666
Starter: Riolu :3

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Dziękujeeeeem *____* Poważnie,  bardzo mi tym pomagasz noi noi cieszę się, że się wciągasz i Ci się podoba ; d. Ogólnie myślę, że spokojnie jutro dodam 2 rozdział, tym razem może trochę krótszy, przez co będę w stanie dodawać kolejne rozdziały ździebko szybciej ; ). Nadal czekam na dalsze komentarze, no. D:

Ostatnio edytowany przez Itaschi (2012-06-11 19:32:13)



http://i46.tinypic.com/oubdyv.png


"Nawet diabeł może zapłakać, gdy rozejrzy się po piekle i zrozumie, że jest tam sam."

Offline

 

#8 2012-06-14 10:53:16

KRÓLIK SZATANA

http://i.imgur.com/7PjEk.png

Skąd: we mnie ochota na kota?
Zarejestrowany: 2011-08-09
Posty: 666
Starter: akt. Jolteon

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Operacja stylówa!! 8D Ja tam szczerze mówiąc nie mam zastrzeżeń, do całości C:. Wszystko jest dobrze napisane. Akcja nie dzieje się za szybko (jak w moich (co prawda już mniej, ale nadal) FF'ach) i ogólnie na prawdę wciąga c:. Pisz dalej C:.



http://desmond.imageshack.us/Himg809/scaled.php?server=809&filename=agor1.png&res=landing
                                             ~ KP | Box | Bank | Stragan ~       ~ Sygnaturka by Molin; Avatar by Mizu

" And there's nothing wrong with me.
This is how I'm supposed to be.
In a land of make belive,
that don't belive in me. "
                                                         ~ Green Day - Jesus of Suburbia

Offline

 

#9 2012-06-14 11:04:19

 Koorin

Are you talking to me?

Skąd: Hm...
Zarejestrowany: 2012-04-10
Posty: 329

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Więc tak
Długość - Spoko.
Ciekawość - Spoko.
Błędy - No, parę było, ale nie czepiajmy się szczegółów, każdemu mogą się trafić
Wciąglaność - Spoko
Ogółem - 8/10 czyli będę czytał dalej



Kocham Vulpixy, a ty, Goście?

- Każdy człowiek ma prawo do błędów
- Jeśli to jest człowiek, to ja jestem toster!

- Staremu coś grozi!
- Skąd wiesz?
- Nazwij to darem, nazwij to intuicją, pomaluj na czerwono i nazwij rzodkiewką, ale ja to po prostu wiem!
http://stronka-agusi.pl/obrazki/loup8.gifWolf's Tales
http://www.pokemonelite2000.com/wp-content/uploads/2011/03/148.gif Moja KP

To już 666 Chatbox Postów? Ku chwale Rogatego!!!

Koorin - Dzisiaj 14:35:40 - [ 666 ChatBox Postów ]

Tak coś myślę, że Polakom nie wyszło i reszta świata będzie się z nas brechtać -.-"

Offline

 

#10 2012-06-14 11:21:41

 SZATAN7

http://i.imgur.com/G4Kzq.png

13125568
Skąd: we mnie tyle wdzięku? :3
Zarejestrowany: 2011-06-01
Posty: 6666
Starter: Riolu :3

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Dziękuje, chłopaki. Doceniam i postaram się nie zawieść Was w dalszych rozdziałach. D: A teraz nieco spóźniony, oraz - jak mówiłam wcześniej - krótszy rozdział 2.

Komentujcie, misie. Co do kolejnych rozdziałów, musicie poczekać do poniedziałku, ewentualnie wtorku, gdyż wyjeżdżam. Postaram się coś naskrobać jak będę na działce, ale, że nie mam tam internetu, będę mogła dodać dopiero po powrocie. Aaale, przecież bez przesady, rewelacji jakiejś nie ma, więc na pewno dacie radę ;P

Rozdział 2



-  Moglibyście zainwestować w jakiś wywietrznik – burknęłam z niesmakiem, siedząc na podwyższanym fotelu, przed lustrem. Po mojej lewej stała jedna z kilku wizażystek, które zostały mi przydzielone do zmiany mojego image’u.
        Po dość nie przyjemnej rozmowie Kevina i mojej, którą odbyliśmy w windzie, oraz kilku obraźliwych epitetach, które wygłosiłam pod jego oraz całej placówki adresem, zostałam zaciągnięta do jednego z laboratoriów, gdzie czekały na mnie promiennie uśmiechające się klony, które zapewniły mnie, że jak skończą, nawet specjaliści od rysopisów mnie nie poznają. Następnie umyły mnie porządnie, załatwiły wszelkie higieniczne sprawy i posadziły na ogromnym, obrotowym fotelu.
- Kochanie, to by tylko pogorszyło całą sprawę. – mlasnęła z niesmakiem jedna z kobiet, która wcześniej przedstawiła się jako Tanya. Była zdecydowanie najstarsza z tego grona i najbardziej doświadczona. Żadna zatem niespodzianka, iż to ona rządziła i wydawała polecenia młodszym kobietom. – A teraz rozluźnij się i pozwól nam pracować. – poleciła z promiennym uśmiechem, przywołując gestem pozostałe wizażystki.
- To ja was zostawię. – mruknął Kevin i czym prędzej ulotnił się z sali.
- A to tchórz. – powiedziałam z lekką kpiną w głosie.
          Żadna z kobiet nie skomentowała, tylko czym prędzej dorwały się do różnych przyrządów z bocznej szafki. Tanya podeszła do mnie z już założonymi gumowymi rękawiczkami.
- W porządku. Jak to robimy? – zanuciła śpiewnym tonem, bacznie mi się przyglądając.
         Zamyśliłam się. Nigdy nie narzekałam na mój obecny wygląd – miałam dość długie, blond włosy, sięgające mi do łopatek. Moja twarz była owalna, z delikatnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi. Dodatkowo miałam dość duże, pełne usta oraz prosty nos. Najbardziej jednak podobały mi się moje oczy, których nie zamierzałam zmieniać. Miały one bowiem odcień morskiej głębi, i – nazwijcie mnie próżną – uwielbiałam je i eksponowałam najlepiej jak mogłam. Nie należałam do osób zbyt pulchnych czy też wychudzonych, wręcz przy moim 1,75m wzrostu wyglądałam w sam raz.
- Jeżeli jest to koniecznie, to możemy przefarbować moje włosy i nanieść trochę zmian tymi waszymi magicznymi maszynami, których nazw nie znam i zapewne nigdy się nie nauczę. – powiedziałam sucho.
       Tanya wyszczerzyła się do mnie.
- I to lubię. Krótko i na temat. Dobra, dziewczyny, mamy robotę do wykonania. Zróbmy z tej dziewczyny prawdziwego łabędzia! – zawołała energicznie, klasnąwszy w dłonie.
          Parsknęłam pod nosem, modląc się, aby nie zaszalały za bardzo z tą całą ‘’ wolną ręką‘’.


            Parę dobrych godzin później po wielu dziwnych zabiegach i użyciu akcesorii, które – dosłownie – mnie przerażały moja przemiana dobiegła końca. Oczy Tanyi wręcz błyszczały samozadowoleniem, a pozostałe kobiety z jej zespołu uśmiechały się triumfująco i z podziwem w moją stronę. Patrząc na nie, odczułam strasznie silną potrzebę sprawdzenia, czy faktycznie zrobiły aż taką dobrą robotę.
- Lustro. – zażądałam i wstałam chwiejnie z fotela.
     Tanya poprowadziła mnie między niewielkimi regałami na których znajdowały się liczne dyplomy oraz dziwne pudełka z nieznaną mi zawartością, wprost do ogromnego lustra, wiszącego na ścianie.
      Zrobiłam głęboki wdech i stanęłam przed lustrem. Oniemiałam.
      Muszę przyznać, że na pierwszy rzut oka sama siebie nie poznałam. Zabawne? Jak dla mnie ani trochę. To, co niegdyś było Rachel Senark teraz było zupełnie inną, obcą osobą. Chciałam mieć włosy przefarbowane na ciemny brąz, ale jako, że nie napomknęłam o tym Tanyi, najwyraźniej sama wybrała inaczej, i muszę przyznać, że z rudymi płomieniami na głowie i moimi przenikliwymi błękitnymi oczami wyglądałam dość atrakcyjnie. Ponadto Tanya zatroszczyła się o delikatne make-up oraz wszelakimi pomniejszymi czynnościami tak, że czułam się faktycznie jak nowa.
     Stałam przed lustrem sama nie wiem ile; straciłam poczucie czasu, wpatrując się w swoje odbicie. Dopiero lekko zdziwiony głos Kevina wybudził mnie z odrętwienia.
- Wyglądasz…. naprawdę dobra robota, Tani. – wymamrotał najwyraźniej zakłopotany i uniósł kąciki ust w lekkim, pełnym uznania uśmiechu.
- Faktycznie, spisały się świetnie. – przytaknęłam, odwzajemniając uśmiech.
- Nie pracuję przecież od dziś. – żachnęła się Tanya, ale nie można było przegapić wesołych iskierek tańczących w jej brązowych oczach.
- Co teraz? – zapytałam z nową dozą entuzjazmu. Istotny fakt: zajmij się odpowiednio kobietą, a każdy smutek odejdzie w zapomnienie, pomyślałam kwaśno.
- Teraz – zaczął Kevin, chwytając mnie pod łokieć i kierując w stronę wyjścia. – Czas na formalności. – skinął uprzejmie Tanyi oraz reszcie pań, ja zaś pożegnałam się z nimi i podziękowałam za tą fenomelaną zmianę i opuściliśmy pomieszczenie.
        Przeszliśmy do niewielkiego pokoju, w którym znajdował się stół konferencyjny. Na samym jego brzegu leżała gruba, czarna teczka. Kevin podszedł do niej otworzył ją i zajął miejsce przy stole. Skinął na mnie, abym dołączyła, toteż tak uczyniłam. Następnie otrzymałam kartkę z wygenerowanym napisem na samym środku: AMELIA CORNMAK.
- To moje nowe dane? – zapytałam z powątpiewaniem.
    Kevin skinął głową.
- Naucz się tego na pamięć, gdyż od teraz to jest twoja cała historia życia. – powiedział spokojnie pan Dale, przekazując mi kolejny plik informacji. – Tutaj masz wszystkie potrzebne ci sprawy odnośnie twojej rodziny, twojego dzieciństwa oraz  edukacji. Kiedy się z tym wszystkim zapoznasz, spotkasz się z Evelyn, która wytłumaczy ci zasady oraz wszystko to, co musisz wiedzieć oprócz tego, co już ci dałem. – skwitował z typowym dla niego uśmiechem i zaczął się podnosić.
- No a..co z tobą? – zapytałam prędko, nagle czując się strasznie nieswojo.
- Oczywiście jeszcze nie raz się spotkamy, i będziemy w stałym kontakcie, jako, że jestem twoim opiekunem. Jednak póki co moja rola się kończy. – odpowiedział przepraszająco i wyszedł, zostawiając mnie samą z nową..mną.

Ostatnio edytowany przez Itaschi (2012-06-14 12:48:36)



http://i46.tinypic.com/oubdyv.png


"Nawet diabeł może zapłakać, gdy rozejrzy się po piekle i zrozumie, że jest tam sam."

Offline

 

#11 2012-06-14 12:05:09

KRÓLIK SZATANA

http://i.imgur.com/7PjEk.png

Skąd: we mnie ochota na kota?
Zarejestrowany: 2011-08-09
Posty: 666
Starter: akt. Jolteon

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

dobra, co do błędów to trzy razy inaczej odmieniłaś słowo Tanya xD. Pierw napisałaś Tany'i, potem Tani, a potem Tanyi xD. No i nieswojo piszemy razem C:. Co do tekstu to nie mam zastrzeżeń znowu C:. Piszesz bardzo ładnie, acz czekam aż się akcja rozkręci ^^. Pisz, pisz C:



http://desmond.imageshack.us/Himg809/scaled.php?server=809&filename=agor1.png&res=landing
                                             ~ KP | Box | Bank | Stragan ~       ~ Sygnaturka by Molin; Avatar by Mizu

" And there's nothing wrong with me.
This is how I'm supposed to be.
In a land of make belive,
that don't belive in me. "
                                                         ~ Green Day - Jesus of Suburbia

Offline

 

#12 2012-06-14 18:32:52

 JEZUS

http://i282.photobucket.com/albums/kk253/Quizler/Sprites%20and%20Stuff/pinkiesprite.png

Skąd: Woj. Lubelskie
Zarejestrowany: 2011-03-23
Posty: 9809633
WWW

Re: Życie jest jedno, nie zmarnujmy go. - Twórczość Itasi. Enjoy~ :3

Podam tylko te błędy, których nie spostrzegł Agor C:

Itaschi napisał:

- I to lubię. Krótko i na temat. Dobra, dziewczyny, mamy robotę do wykonania. Zróbmy z tej dziewczyny prawdziwego łabędzia! – zawołała energicznie, klasnąwszy w dłonie.

Chodzi mi jak zwykle o powtórzenie. Słowo "dziewczyny" w drugim zdaniu możesz zastąpić np. "nastolatki".
+ Znalazłam jeszcze powtórzenie wyrazu "lustro". Możesz to zamienić na "szklany przedmiot".

Itaschi napisał: